DEKONSTRUKCJA TOŻSAMOŚCI
Dekonstrukcja nie jest bynajmniej rozumiana, jako negatywny proces. Podążam za tezą Michała Markowskiego, iż „tożsamość, która nie poddaje się dekonstrukcji, tożsamość niedekonstruowalna, nie jest w ogóle tożsamością, lecz złudzeniem lub pustym słowem”. Pokuszę się o tezę, iż dekonstrukcja jest szansą na odkrycie swojego niepowtarzalnego „ja”, które nie będzie jedną z wielu odsłon dostępnych na „rynku” tożsamości, ale będzie tożsame z prawdą o nas.
Niektóre fragmenty utrzymane są w tonacjach zimnych błękitów, to jakby zapis spotkań z „Innym”, obojętnym, zamkniętym, „kolekcjonerem wrażeń”, przypadkowym przechodniem. Widoczny brak przywiązania do idei, ludzi, miejsc cechuje ulotny charakter tych spotkań. Ten przypadkowy przechodzień nie zapisał w grafice swojej twarzy. Pozostawił po sobie ślad w formie gestu, układu ciała, czy wręcz tylko wrażenia pewnej fizyczności. Porusza się w bezkształtnej przestrzeni tymczasowości, sugerującej zaledwie zarysy przedmiotów czy krajobrazów.