Natalia Romaniuk - #SMILE cz.1
W moim najnowszym projekcie SMILE codziennie publikuję na Facebooku, krótki filmik z moim uśmiechem. Ma to za zadanie wypracowanie dyscypliny, podobnie jak w projekcie „Słucham Siebie” (link na facebook), codziennego nawyku wypełniania się pozytywną wibracją, pozytywną myślą, dobrą intencją skierowaną do siebie oraz do świata. Niezależnie od nastroju i stanu emocjonalnego na facebookowej tablicy pojawia się video. Z lekceważeniem dla wyglądu, posiadania lub nieposiadania makijażu, nieświeżej fryzury, chęci do życia, czy jej braku, dochodzi do aktu kreacji – wydania na świat maleńkiego utworu, który staje się początkiem zmiany nawyków zachowań oraz stanów emocjonalnych.
Istotą tego projektu jest dostrzeżenie niepowtarzalności w zachodzącym zdarzeniu. Czasami sztuczny, wymuszony, czasami lekki, radosny zawsze jest niepowtarzalnym zdarzeniem we wszechświecie. Nigdy podobny nie zaistnieje. Ta wyjątkowość, którą dostrzegam w nawykowym wyrażaniu się ciała, stała się przyczynkiem do wnikliwego zbadania relacji ciało a wnętrze. Czy rutynowo powielany gest zawiera w sobie elementy stanu wewnętrznego? Tysiące razy powtarzany uśmiech, czym różni się od poprzedniego i co go warunkuje? Sposób funkcjonowania mięśni jest wrażliwy na stany zachodzące wewnątrz jednostki. Niezwykłą plastyczność mojej twarzy, będąca wielokrotnie przyczyną wielu kompleksów, stała się dla mnie polem do badań i do rozwijania wniosków na temat zależności pomiędzy stanem emocjonalnym a jego wyrażeniem się na zewnątrz – co jest dosyć oczywistą obserwacją – oraz procesem myślowym uczestniczącym w tym zdarzeniu.
Trafnie ujmuje to Arthur Schopenhauer „Dość prawdopodobne stało się założenie, które możemy już zaakceptować, że człowiek zewnętrzny jest obrazem wewnętrznego, a twarz wyraża i ujawnia osobowość; potwierdzenie tego założenia stanowi powszechna chęć oglądania tych, którzy zyskali sławę (...). Fotografia zaspokaja naszą ciekawość w sposób najpełniejszy”. Fotografia, czy video obnażają zewnętrze, ściągając wszystkie nałożone latami maski, pozwalając wnętrzu na manifestację. Analizując powiązania zachodzące pomiędzy myślą, aktualnie posiadaną emocją oraz efektem finalnym, wyciągnęłam bardzo prosty wniosek, iż uśmiech w momencie stawania się, obrazuje stan wewnętrzny, lecz w momencie jego ukończenia transformuje go. Powstaje nowa jakość, nowa wartość zbudowana na dyscyplinie, codziennym powtarzaniu aktu kreacji. I ta nowa jakość stała się punktem zwrotnym każdego dnia.
W pewnym momencie realizacji projektu zrodziła się potrzeba trwania w prawdzie. Bowiem naturalną tendencją jest skłonność do pozowania, wynikająca z chęci upiększenia swojego wizerunku. Poprowadziłam więc projekt w taki sposób, aby z nią pracować, wyzbyć się jej, ale najpierw znaleźć źródło, praprzyczynę jej powstania. Pozbawiona makijażu twarz, odarta ze swojego zewnętrznego piękna, obnażona, staje się bezbronna, wystawiona na ocenę i krytykę świata zewnętrznego. Ma szansę zaistnieć w całej swojej naturalności i niepowtarzalności. Ma szansę ukazać swoje piękno emanujące ze specyfiki ułożenia mięśni, z asymetrii, z niedoskonałości struktury cery. Twarz będąca niewystępującym nigdzie indziej w świecie objawem fantazji Stwórcy. Twarz z którą całe życie noszę, lecz obcuję z nią tylko w lustrze. Nigdy nie widziałam jej na żywo z profilu, nigdy nie widziałam jej z zewnątrz w naturalnym dla niej ruchu.
Susan Sontag słusznie zauważa: „Fotografie dają ludziom wyimaginowaną władzę nad – nierzeczywistą – przeszłością, a także pomagają im objąć w posiadanie przestrzeń, w której nie czują się bezpiecznie” (Susan Sontag, Heroizm widzenia, [w:] O fotografii, wydawnictwo Karakter, s. 16). Podobne zjawisko występuje w tym projekcie. Biorę w posiadanie przestrzeń mojej twarzy, dążąc do zniwelowania elementu kontroli, jakim są pragnienia ego. Twarz, która jest najbardziej tożsamym dla mnie elementem mojej istoty, staje się obiektem wieloaspektowych analiz. Po pierwsze obserwacji płaszczyzny zewnętrznej – fizycznej, następnie wewnętrznej emocjonalnej, intelektualnej oraz ich wzajemnego oddziaływania na siebie.
Ważnym stało się dla mnie przełamanie nawykowej niechęci do kamery oraz ekspresji własnej twarzy. Jej specyfiki, pracy mięśni, krzywizn, niedoskonałości, wyraźnej asymetrii uśmiechu, wręcz niepanowania nad jego powstawaniem. Ciało, które jest integralną częścią mnie, a które zostało mi dane w całym swoim pięknie, doskonałej niedoskonałości. A jednak nie mam wpływu na wykonywane przez to ciało gesty, bowiem warunkowane są przez układ mięśni i ścięgien. Zaczęło mnie fascynować jego sposób poruszania się, oddychania, mówienia. Doświadczenie bycia w moim ciele stało się dla mnie nawykowym odkrywaniem poszczególnych jego aspektów. Popatrzyłam na swoje ciało, jakbym po raz pierwszy się w nim znalazła. Jakby było „skafandrem” (metafora z filmu: „Motyl i Skafander”) w który zostałam włożona, aby móc doświadczać fizyczności.
Skąd w takim razie niezgoda, czy wręcz niechęć do tego perfekcyjnego w swej nieidealności ciała? Skąd moje jego nieakceptowanie? Bo za chude, bo za brzydkie, bo za ostry nos, bo zbyt wystające kolana, bo za wąskie usta i zbyt mały biust... Litania niezadowolenia może przybierać niekończące się zażalenia. Kierowane jednak do kogo? Do samego siebie? Do Stwórcy? Do wszechświata? Skąd ten wypaczony obraz siebie? Skoro nie mamy pełnej oceny swojej osoby, bowiem nigdy nie mogliśmy zobaczyć siebie z zewnątrz, dlaczego wierzymy obrazowi pojawiającemu się na tafli lustra, ekranie monitora, czy aparatu? Oczywistym jest, że z potrzeby podobania się światu.
Początkowo chęć zaistnienia jako osoba piękna, została wyparta chęcią bycia autentyczną. Największym problemem stało się ukazanie siebie pozbawionej całkowicie elementów korygująco-upiększających. Zrezygnowałam z typowych kobiecych zabiegów, aby zatuszować niedoskonałości i uwydatnić elementy właściwe. Pomału przełamywałam tę niechęć do upublicznienia własnego wizerunku w naturalnej formie. Czy bowiem oznaczałoby to, że ciało nasze dzieli się na elementy właściwe i niewłaściwe? Piękne i brzydkie? A może jesteśmy jednym i drugim jednocześnie lub ani jednym ani drugim. Może wystarczy zobaczyć siebie takim jakim się jest, w całej swej zwyczajności. I to zaakceptować. Nie chcieć niczego zmieniać. Polubić tę wyłaniającą się codziennie rano w lustrze twarz. Traktować, jak najlepszego przyjaciela. Wewnętrzny bunt przed akceptacją swego oblicza stał się punktem do wnikliwej obserwacji pozbawionej oceny z poziomu ego. Praca nad postrzeganiem siebie spoza tego poziomu postawiona została jako nadrzędna zasada funkcjonowania w mojej rzeczywistości. Wyzbywanie się pomału wszelkiej próby oceny siebie i świata zewnętrznego, zaczęło skutkować coraz lepszym komfortem wewnętrznym. A codzienny uśmiech stał się dobrym początkiem dnia lub jego zakończeniem.
Założenie projektu były bardzo proste. Codzienny krótki uśmiech nakręcony aparatem komórkowym i opublikowany na stronie SMILE na facebooku. Ta sama ściana, aparat skierowany na wprost, ten sam utwór w tle oraz białe ubranie, jak w projekcie Romana Opałki. Nie zawsze były dla mnie regułą. Starałam się jednak, aby nie odciągało wzroku odbiorcy od wyniku eksperymentu, czyli zaistnienia uśmiechu na twarzy. Poddałam testom, czy równie ochoczo dokonuję tego symbolicznego gestu kreacji po ciężko przepracowanym dniu. W jaki sposób ten akt samouwielbienia zmienia moją percepcję rzeczywistości w momencie, kiedy nastąpi rano i czy równie łatwo przychodzi wieczorem? Analizowałam ilość nałożonego makijażu, która była wprost proporcjonalna do obniżonego nastroju. Nie zawsze istniała we mnie gotowość na ekshibicjonistyczne ukazywanie swego wnętrza. Czasami widziałam w swoim oczach dobrze znaną melancholię, która czasami oscylowała na granicy depresji. Musiałam dobrze przyjrzeć się jej wizerunkowi, rozpoznać ją i przyjąć z pokorą i wdzięcznością za możliwość obcowania z nią. Wyciągałam wnioski z każdego napotkanego na mojej twarzy wyrazu, grymasu i rozpuszczałam go w uśmiechu.
Kolejnym niezwykle ważnym elementem projektu jest jego opublikowanie oraz zaproszenie innych do jego współtworzenia. Współczesne środki komunikacji, jakimi są media społecznościowe, dają możliwość skierowania projektu do nieograniczonego grona odbiorców. Dlatego projekt ma charakter artystyczno-społeczny. Ma za zadanie przełamanie wewnętrznych programów i barier. Ukazanie tego co wewnętrznie piękne, wydobycie na powierzchnię w prostym akcie kreacji dokonywanym codziennie – poprzez uśmiech. Wzmocnienie pozytywnych zmian zachodzących we wnętrzu w momencie jego tworzenia oraz przełamanie w sobie niechęci do opublikowania swojego wizerunku.
DOŁĄCZ!
Puść w świat swój niepowtarzalny uśmiech. Nakręć filmik, wrzuć na grupę, dodaj hashtag #smile-nataliaromaniuk, zaproś znajomych do podzielenia się dobrą emocją i obserwuj, jak nasz wspólny projekt rośnie:
facebook.com/groups/1442292692508173/
POLAJKUJ mój projekt i śledź moją determinację:
facebook.com/smilenataliaromaniuk/
DAJ SOBIE I ŚWIATU UŚMIECH!
(wszelkie prawa autorskie zastrzeżone przez autorkę Natalię Romaniuk)